Zrobiło się zielono

Fragment instalacji
Fragment instalacji
Przeczytanie artykułu zajmie Ci 2 minuty

Zrobiło się zielono

O wykorzystaniu deszczówki przez naszych mieszkańców sporo już na blogu napisałem. Wypadałoby więc przejść od słów do praktyki… na własnym podwórku

Cóż, nasz ogród jest malutki acz urokliwy. Rosną tam róże, dzikie wino, maliny, jest też trochę trawnika. I z tym trawnikiem jest największy problem. Jego część znajduje się pod balkonem i jest stosunkowo najmniej nawodniona. W efekcie trawa przyjmuje się słabo (to eufemizm).

Trzeba było coś z tym zrobić – przy założeniu, że nie będziemy do podlewania zużywać wody z sieci wodociągowej i przy minimalizacji kosztów finansowych. Mając na domowym pokładzie studenta politechniki – dużo łatwiej takie działania zaplanować (a raczej delegować :-) ), a potem zrealizować.

Wyszliśmy z założenia, że nie będziemy kupować zbiornika na deszczówkę (kilka stów piechotą nie chodzi). A ponieważ nie mieliśmy pod ręką innego rozwiązania typu „zero waste”, zdecydowaliśmy się na ułożenie „instalacji”, która będzie zasilać „suchą” część trawnika na bieżąco, w czasie deszczu.

Pomysł był taki. Do rynny, która odprowadzała deszczówkę w głąb ogródka, wmontowaliśmy trójnik, odbierający część wody. Do tego trójnika dodaliśmy złączkę i kupiliśmy 5 metrów zwykłego ogrodowego węża. Po redukcji średnicy podłączyliśmy go do rynny, a jego drugi koniec zakorkowaliśmy. Mniej więcej co 30 cm w wężu zrobiliśmy otwory. Zadbaliśmy, żeby wszędzie działała grawitacja. Całość wydatków nie przekroczyła 200 zł.

Pozostało czekać na deszcz. Gdy wreszcie solidnie popadało, mogliśmy sprawdzić, czy to, co wykombinowaliśmy, zadziała. Oczywiście potrzebne były korekty. Okazało się, że otwory w wężu okazały się za małe i trzeba było je odrobinę powiększyć. Po tej operacji "system" działa lepiej.

Niewątpliwą zaletą rozwiązania jest to, że wąż można zostać przesunięty w czasie deszczu w dowolne miejsce. Kluczową wadą – czekanie na deszcz i brak możliwości gromadzenia wody na później. Ale pierwsze efekty już są. Tam, gdzie kiedyś nie mogliśmy uświadczyć trawy, zrobiło się zielono. I oto nam chodziło!

Co o tym myślisz?

« wstecz | w górę